Tytułem wstępu.

To nie blog. To portal. A właściwie część multiportalowej platformy o nazwie - "Nie Dla Opornych".
To nie blog, to galeria sztuki. O tyle wyjątkowa, że nie posiadająca ograniczeń w przestrzeni.
To nie blog, to portal bliźniaczy do Nauki Nie Dla Opornych. Oaza w mętnych wodach rzeczywistości.
Znajdziesz tu drogi czytelniku poezję, prozę, muzykę i inne dziedziny sztuki nieskrępowane istnieniem w formie atomów. W pełni dostępne choć zachęcające do wsparcia ich autorów.
Mamy nadzieję, że podróż po dziedzinach sztuki dostępnych na tym portalu będzie dla ciebie wytchnieniem od rzeczywistości i wyjątowym doświadczeniem, bo nie silimy się tu na żaden rodzaj pozy, nie epatujemy i nie przymuszamy do obcowania z marketingowo efektywnym dziełem.

Bliżniaczym naszym portalem jest Nauka Nie Dla Opornych oraz strona na Facebooku zbierająca posty i komentarze z obu tych portali.
Mamy nadzieję, że w tym powolnym, pełnym refleksji nurcie znajdziesz miejsce dla siebie.
Miłego przepływu!


ps. Przy każdym z artykułów znajduje się miejsce przeznaczone na promocję autora. Zachęcamy was do odwiedzania umieszczonych tam odnośników. Portal nie ma charakteru zarobkowego. Odwdzięczamy się więc autorom możliwością popularyzacji ich nazwiska i ich dzieł.
Ponadto nie wstawiamy samodzielnie materiałów filmowych i muzyki do internetu. Istniejące już w sieci materiały zostały jedynie przelinkowane tak by odnośniki nie straciły na aktualności.



Artykuły według kolejności:

piątek, 22 lutego 2013

Poezja - Marcin Małecki - Wiersze z Debiutu i Nie Tylko


Akcent, 2009

Nie będę wiele pisał o wierszach Marcina Małeckiego. Warto tylko wspomnieć, że jego wiersze opublikowane w Akcencie uznane zostały, przez Wacława Tkaczuka, za jeden z najciekawszych debiutów 2009 roku. Podpierając się zatem innym autorytetem zachęcam do zmierzenia się z nimi.
Citronian-Man
----------------------------------------------------------------


12. 02 Listwianka – Koty. Jadis.

Przypomina mi się Imre Nagy patrzący prze okno
burany wypełnione żywym wiatrem idą w jego głowie
śnieg mówi do niego
wystawia przecinki luf
jęczą kropki myślniki
pauzy zawodzą białym szumem
Imre Nagy siedzi
w oddali terkot
nowego języka

przychodzi mi do głowy ten obraz
kiedy język strzela słowem druzz-ja
rybacy spluwają między walonki wystawiają przecinki zębów
słychać jęki idących w górę torosów ich przeciągłe „ę” i „tia”
ich zmyślone kropki
język sam powtarza i budzisz się z karabinem w ustach

Imre Nagy
pojawia się w takie dni daleko na lodzie
idzie
ze związanymi rękami
 


Gurkenleben

Ten słoik z napisem Guber und Braun
chowała moja prababka
była tam wtedy tuszonka z bitej świni
śniegi szły gęsto gubiły świst cyrylicy
otwierałem go pięćdziesiąt martwych zim dalej
wyjmując tonące w syropie wiśnie
matka znosiła go w dół pedantycznie
(mijana w kuchni tonicznie stroiła nóż)
pamiętam jak stał w słońcu -rdza drążyła emalię-
w mętnym szkle od którego łupało w klatce
dwa małe wyszczerbienia
jedno kiedy robili cesarkę ojciec kupował sedes niósł matce
drugie gdy ciotka kończyła
myśl

Ten słoik wiszący
na krawędzi w który wsadzasz swój chudy anemiczny palec
(światło osocza ścieka ci w kierunku pachwin)
jego stała zmysłowa erekcja
jego wszeteczne „traubengurke” kojarzące mi się z „ja, ja!” bawarskich kobiet
rozdęty ludzką pamięcią mam
szaleńczą ochotę
pchnąć delikatnie palcem wskazującym prawej ręki
i dojrzeć
błyskającą w mętnym oku
dziką
świadomość



Wokabularz z tańcem w tle

W środę bili świniaka
Inga Gill wjechała na drogę Popielawy – Cisów
stanęła w poprzek bijącej w oczy politury
widział ją Dujas od tego czasu zaczął pić
miała włosy Maryli mówili patrzyła na wierzby
w jej głowie biły w niebo kosmyki traw zgięte w pół skorupy drzew
w ogóle słowo „bić” było jej miłe

Dujas widział kiedyś ten film
uczył się grać w szachy gdyby jeszcze raz
nie stał by w pół drogi
wiersz-który-miał-być-sonetem-nie-chce-być-sonetem
dziewczynka-mówi-Polnik-Kol-ny”*
Dujas zbiera słowa
„to jest wojna o każdy pierdolony dzień”
przestaje pić


*Mariusz Grzebalski – Wiersz



Prywatna historia multimediów

Pamiętam jak pierwszą
ojciec wsadził w iglaki
długo patrzyłem na bijący czerwienią napis „Scaner”
i nic
kurz w kanałach przekleństwa starego mieliśmy
oglądać Szakiego
(matka skrobała przez ramię)
drugą ojciec wsadzał w nocy ale wtedy
przyszli ci z BORu (nazwa równie twarda)
znalazła go matka słoneczniki
zbierały rosę
marzyliśmy o trzeciej mieliśmy gotowe
drabiny euforii wyobrażone mlaśnięcia nowy szus
gumiaków lecz wtedy

poznaliśmy już wszystkie
zagrywki O’Niela



Trzy kadry z archiwów pozbawionych znaczeń dla SB

--Pierwsza--
wiśnie wypiętymi ustami
nadają do wyimaginowanych Stasi
pękate so so ss
sztukateria skrzydeł wpadająca w to wszystko
anegdota o starym którego ujebała w pośladek
i dalej pod drzewem
same mydliny w amarantowym
cmoknięciu mis-s-sy

jak się mówi doczepa czy naczepa?
matka opiera się o Warszawę-citron
najstarsza powie jej
„mam taki guz w podbrzuszu, to chyba niegroźne

ciche so so ss rosnące w ciele”

--Druga--
brzoskwinia
kiedy dotyka warg ma zdolność łechtania
uciekających „s”
w słowach esso missouri sadaka
twoje piersi są ostre jak nrdowskie halt!!
śmieją się
gniją papierówki

a więc to są
płonące w pościeli włosy siostry
dotknie swoich warg na których ewidentny puls
mam taki puls który wybijają statki

szukające otwartych przeciągłych dróg za Ny Alesund

--Pierwsza--
wodzi za matką
słowami w kolorze-citron
„znajdziesz mi dźwięk?

który wydaje stan pełen ptaków
goniących
resztkami skali?”*


* por.  E. Bishop - Floryda



Przerażona M. połyka oud

Pamiętam przecinki na ciele
wtrącające -do siebie- odprysk świtu
woda miała barwę baraniego łoju*
gdy odłożyć
te dwa funty papieru
w których MacCarthy myli telegram wysyłając pani Paley słowa
„Desmond ginie” *
przychodzą do głowy szalandy
nie nie tak ostre
i drżące jak te z sunącego języka Ouse
nacierają na wodę miękko
jak ciało
wyobrażanego przez ciebie gwałciciela
daję ci dwa
funty papieru mówię
zobacz
w wewnętrznym języku rzeki ginie pies
ona wchodzi
w tańczące myślniki nurtu     
obie was
budzi
hemavathi nadchodzącego metalu

Pamiętam je
wtrącające w okolicach piersi
ciche
-drobnienie-metafor-drobnienie-metafor-

- słyszysz?
na metal upada
dwie uncje świtu?


*E. Bishop – Koniec marca
*Por. Wirginia Wolf - Dziennik



Dance Macabre

Zobacz
w tych kurtkach wglądają jak
przyklejeni do trąb kibole (rodzaj czyśćcowej kary)
jednego widzę w cyrkowej pozie - łabędzia - nad kępą liści
prosto w serce przesącza mu się czerwień
ale on
zrywa się
niesiony ekspresem złocieni
kończących swój rajd na złamanej
perspektywie banku banku i banku

Zobacz
niosą ten złamany feel z palcami
w obcych językach
które w trąbach które w naszych obcych uszach
naszoobce matrioszki dźwięków ochry i ochry
twardomiękkie kartofle nut
dalej dachy i błękit
poniemiecki kartofel nieba wrony

Tamten
składa błagalnie ręce
po czym zamienia się w Nike
Fryne Błękitne Tancerki (rodzaj bale macabre)
muzyka milknie
z okna słychać ole!

Strzał!
o błękit?



Raymond Queneau ćwiczy pod portretem Bieruta

autobusem linii 165
jechał mój pies i chyba zięć
więc spór w sprawie guzika
przez głowę mi jeszcze przemyka
ten długi co w czapce jak dar od wodza
rzekł szeptem acz piskliwie - co za zgroza -
żeś pan nadepnął mi na trawnik!
tu czmychnął siedzieć jak jamnik
widziałem ich potem gdym śmigał koło placu
gadali coś że chyba są na kacu

 


Ważne linki dotyczące autora:
Czasopismo Akcent z Wierszami Marcina Małeckiego




Zachęcamy do dyskusji na temat podanych w artykule treści
oraz wklejania linków do materiałów multimedialnych.
Redakcja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz