Tytułem wstępu.

To nie blog. To portal. A właściwie część multiportalowej platformy o nazwie - "Nie Dla Opornych".
To nie blog, to galeria sztuki. O tyle wyjątkowa, że nie posiadająca ograniczeń w przestrzeni.
To nie blog, to portal bliźniaczy do Nauki Nie Dla Opornych. Oaza w mętnych wodach rzeczywistości.
Znajdziesz tu drogi czytelniku poezję, prozę, muzykę i inne dziedziny sztuki nieskrępowane istnieniem w formie atomów. W pełni dostępne choć zachęcające do wsparcia ich autorów.
Mamy nadzieję, że podróż po dziedzinach sztuki dostępnych na tym portalu będzie dla ciebie wytchnieniem od rzeczywistości i wyjątowym doświadczeniem, bo nie silimy się tu na żaden rodzaj pozy, nie epatujemy i nie przymuszamy do obcowania z marketingowo efektywnym dziełem.

Bliżniaczym naszym portalem jest Nauka Nie Dla Opornych oraz strona na Facebooku zbierająca posty i komentarze z obu tych portali.
Mamy nadzieję, że w tym powolnym, pełnym refleksji nurcie znajdziesz miejsce dla siebie.
Miłego przepływu!


ps. Przy każdym z artykułów znajduje się miejsce przeznaczone na promocję autora. Zachęcamy was do odwiedzania umieszczonych tam odnośników. Portal nie ma charakteru zarobkowego. Odwdzięczamy się więc autorom możliwością popularyzacji ich nazwiska i ich dzieł.
Ponadto nie wstawiamy samodzielnie materiałów filmowych i muzyki do internetu. Istniejące już w sieci materiały zostały jedynie przelinkowane tak by odnośniki nie straciły na aktualności.



Artykuły według kolejności:

sobota, 23 lutego 2013

Poezja - Hadžem Hajdarević - wiersze


Literatura Na Świecie 5-6/2003



Przedstawiamy wiersze bośniackigo poety i prozaika - Hadžema Hajdarevića. Wiersze pierwotnie ukazały się w Literaturze Na Świecie w numerze poświęconym Bośni i Hercegowinie.
Czytelnik napotka tu osobny świat poetycki przedstawiciela Bośni, kraju przypominającego „trójdzielny” archipelag, i jednej z jego religii, islamu, otwartej na Śródziemnomorze i Europę. Bośnia Hajdarevicia to kraj leczący się z wojennych ran, zielonomodra ziemia lesistych gór i rzek, daleka, a jednak rodzinna, swojska.
Świetne wiersze. Warte każdej spędzonej z nimi chwili.
Polecam.
Citronian-Man
----------------------------------------------------------------

Beduin radzi synowi

Śmierć ma kolor dzikich pomarańczy. Dlatego
zamknij oczy, kiedy je obierasz i jesz
i kiedy nagle czujesz zapach
ich przewrotnego kwiatu...

Śmierć się kryje w dwusiecznym świetle
kapiącym z otwartego oka pomarańczy.

Od ich powabnego koloru i słodyczy
do ust napływa ślina, ich skóra
to koszula diabelska, a gęsty lepki sok –
to złozębny uśmiech demona.

Z ich powodu nigdy nie przyjdzie zbawienie,
a ptaki pustynne będą z naszych kiszek
wydziobywać ich pestki.

Pomarańcze mogą nas szpiegować na każdym
kroku, mogą się zamieniać
w inne owoce i żądze, zdolne z łatwością
rozerwać wniebowzięte ciało.

(Dziecko wpadło do studni, jedząc pomarańcze. Mężczyzna zawył
jak wilk pustynny, gdy wszedł na drzewo pomarańczowe. Kości
umarłego przenosiły się z jednego grobu do drugiego, gdy
zuchwalcom kapał po płytach nagrobnych sok z pomarańczy...)

Unikaj dzikich pomarańczy
a nawet myśli o ich
gładkoskórej słodyczy: tak zwabione mogłyby
rzucić nasiona w twoją
jeszcze zieloną śmierć.

 
Joint

Mój ojciec i twój ojciec, i ojcowie ojców posiwiałych
od czekania w kolejce po makaron
w kuchni rajskiej, mój ojciec czasem w ciele ryby,
twój ojciec - wróbel na gałęzi klonu...
Wszyscy oni, odziani w nasze ziemskie modlitewne dary,
wzajemnie się przechwalają zmarnowanymi synami.

Nasi ojcowie często spotykają się z wiatrem
niosącym dusze tych, których nazywaliśmy opoką
i czekają żebyśmy się zjawili na peronie z jedwabistych
piór anielskich. Nasi ojcowie tylko czekają
byśmy umarli i my, i zamiast nich stanęli
w kolejce po ciepły rajski chleb.

A w domu na strychu jak otwarte groby
stoją jeszcze ich stwardniałe chodaki,
jak zapomniane naczynia, których
nie wypełni nawet pustka...

Jeśli zobaczą nas wśród drzew, w diabelskim
chórze wczesnego kwietnia, nie będą pewni
czy śmiać się na całe gardło, czy płakać,
że ich synowie nie wiedzą,
dokąd prowadzą te znikające drogi.



Słuchając ilahii Halilego

W tej akustyce,
w powietrzu-spektrum kolorów tonalnych
ja także wypisuję najpiękniejsze wersety.

Sam przez chwilę unoszę się wkoło, macham
rękami jak dziecko które się nie boi
ciemności ani śmierci, a w każdym moim
kosmicznym ruchu ciała
jest po jednym oddechu pełnym zachwycenia
tą chwilą ciepłej radości
ogarniającej cały horyzont.

W powietrzu nie brak zdatnych trzcin,
aniołowie przynoszą farby, a ja
na pergaminie ich oddechu zapisuję
najpiękniejsze sny jakich nigdy dotąd
nie umiałbym sobie nawet wyobrazić.

W tej akustyce
która przypomina perły sypiące się z anielskich
dłoni ja też wyciągam dłonie
i widzę jak pojawia się na nich
tatuaż przedstawiający dziewięćdziesiąt dziewięć
tajnych a znanych dróg i jakbym się na każdej
znajdował w tej samej chwili i jakbym
we wgłębieniach i zawijasach
liter i levhicznych pól, uszczęśliwiony
odchodził do najdalszego świata.

13 VII 1998



Powaga chwili

Dlatego jesteś jak kwiat co się otwiera
tylko w milczeniu, a ja dlatego trwam przy tobie niemy,
że czekam na chwilę nadchodzącej zewsząd
całkowitej ciszy.

Zbyt łakomymi zmysłami nie palę się do zapachów.
Ważne jest rozpoznać jakiej krawędzi sięgają
tajemne głosy krwi, dywany utajonego tchu.
Dla mnie każdy czas jest najlepszą porą.

Pręciki twoich kwiatów mogą stać się
niestałe jak pazurki właśnie wylęgniętych
piskląt: jutro ich miejsce jest w powietrzu
dziś jeszcze w czyjejś ciepłej dłoni.

Dlatego ty też milczysz zamieniona
w płatek trwałej niepewności
przed naporem niespodziewanego wiatru.
Będę czekał, choćbyś się rozkołysaną
łodygą ciała nigdy
nie uśmiechnęła do mnie.

16 II 1999



Pracownia, północ

Nagle wszystkie rozsypane światy zbierają się
na tym płynącym czworoboku, ale w żadnym z nich mnie
nie ma...

Czubkami palców wyczuwam pulsowanie ich krwiobiegu,
wdycham ciepły zapach czasu
na krawędziach poruszonych sprzętów... Pokój staje się
świątynią modlitewną wiatru i ciało się rozprzestrzenia
w pawie pióra i kryształy.
A jednak to wszystko przecieka tylko przez palce
i znika, jak gdyby nigdy nie istniało.

Wszystko traci sens - jak odbicie twarzy w pustym oknie.
Pokój połyka swoje kąty
i nie ma gdzie się skulić, schować,
żeby gryźć własne palce.

Tylekroć się to powtarza w tym samym miejscu,
a zawsze w innym zapatrzeniu
w ściany, które cofają się cierpliwie
przed głową bijącą w napęczniały mrok.



Prawo do depresji

Do wszystkiego co materialne, co się rusza, raz trzeba
odwrócić się plecami: Nie ma mnie. Ale nie
umarłem. Jak mógłbym umrzeć
skoro mnie nie było? Ta fałszywa obecność ciała,

ubrania, miasta przez które niby idę,
wszystko to tylko obraz w waszym oku.
Mnie naprawdę nie ma... Lecz nagle
czuję ból w krzyżu, kłują mnie spojrzenia
tych, co gardzą moim prawem do depresji.

Jak gdyby chcieli mnie zaskoczyć, ugryźć, zamachać
nade mną brawami czy groźbą. Jeśli myślicie
ze jestem... ależ wolno wam myśleć
co chcecie. Chociaż pytam jakim prawem
interesujecie się moją obecnością?
Mnie, załóżmy; nie ma i nigdzie mnie
już nie będzie... Ale ból w krzyżu wszystko cofa
do początku. Stoję jak na starcie do raju.
Jeżeli zrobię choćby krok, mogę
wpłynąć we własne nic.


Tłumaczyła: Danuta Cirlić-Straszyńska

Ważne linki dotyczące autora:
Hadžem Hajdarević - Selma (tom poezji Hadžema Hajdarevića, także krótki biogram autora)

Literatura uzupełniająca:
Hadžem Hajdarević - Selma
Numer 5-6 2003 Literatury Na Świecie, który można zamówić (w numerze wielu innych świetnych autorów)





Zachęcamy do dyskusji na temat podanych w artykule treści
oraz wklejania linków do materiałów multimedialnych.
Redakcja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz